Czy modzie wolno wszystko?

„Elle” komentuje, że była już Wieża Eiffla, stacja kosmiczna i supermarket. Karl Lagerfeld tym razem umieścił swoją kolekcję w scenografii dość – jak na niego – przyziemniej, a mianowicie : lesie. W taką przestrzeń tym razem zmieniło się Grand Palais. I tu mam mieszane odczucia co do, nazwijmy to, etyki pokazów mody. Bowiem, oprócz rzeczywiście fantastycznie wystylizowanych modelek, oczy publiczności przykuwały … potężne dęby importowane z regionu Perche we Francji. Hmmm? Niby tak jesteśmy teraz bio, eko, naturo, antiplastico a tu stare dęby u jednego z kultowych projektantów. Dlaczego? Bo tak. Bo taką miał facet wizję. Bardzo to słabe mi się wydaje. Ale niech już tu ekolodzy drą koty. Ja wolę o modzie. Bezpieczniej. Nawet gdybym miała wyjść na nieczułą, pustą pożeraczkę komerchy ?? A zatem tweed, perły i słynne chanelowskie „małe czarne” triumfowały. Do tego piękne pomarańcze, rudości, rdzawe czerwienie i ciemna zieleń. Plus „mięsiste” szaliki. Biżuteria dopełniła całości. „Elle” wymieniając gości pokazu, oczywiście tych z pierwszego rzędu (jakby reszta się nie liczyła? Zawsze mnie to zastanawia i zniesmacza) wymienia m.in. Carlę Bruni, Vanessę Paradis, Keirę Knightley. Taki trochę kontrowersyjny ten pokaz. Ale stylizacje udane.