Moda bez metryki

Helena Norowicz jest aktorką. Właściwie była. Do czasu, kiedy od dyrektora teatru usłyszała, że już się znudziła i powinna ustąpić miejsca młodym. Wciąż wspomina jak Józef Szajna otworzył jej okno na świat. Zaczęła podróżować na Zachód. Odwiedziła Stany, zwiedziła Europę. Potem była Australia, Izrael, Singapur. Praca na najwyższych obrotach i sukcesy zagrzewające do kolejnych wyzwań. Po odejściu z teatru coś w pani Helenie pękło. Nie chciała w żaden sposób pozwolić sobie na poczucie bycia niepotrzebną i bezużyteczną, tylko dlatego, że… czas płynie. To wydawało jej się tak naturalne. Wtedy przyszedł moment na… wieś i działkę. Ale, prócz przyjemnego odpoczynku, jaki dawała przyroda po latach ciężkiej pracy na deskach teatru, pani Helena zaczęła tęsknić za czymś więcej. Pragnęła kontaktu z ludźmi. Bo przecież nimi była otoczona przez wszystkie minione lata. Powstały jej portrety. Okazało się, że opublikowane przez znane polskie reżyserki uruchamiają cykl zdarzeń. Pani Helena niespodziewanie dostaje propozycje od Bohoboco i Nenukko. Zostają – z małym wahaniem- przyjęte. W końcu, tak jak ciało jest dla aktora instrumentem, tak samo jest nim dla modelki! Nasza bohaterka przyznaje, że nigdy nie goniła za modą. Ma bujną wyobraźnię, więc wymyślała… Że na przykład ma być retro. W ten sposób sama siebie kreowała. Sama przyznaje, że w czasach, gdy wszyscy chodzili w jeansach, to ona na przekór, na przykład w skórze. Ma swoje upodobania, które pozostały do dziś. Nie lubi tworzywa sztucznego, ale ceni za to takie materiały jak jedwab, wełna, len czy skóra. Nie maluje się. Boi się zabiegów medycyny estetycznej, bo nie wie, co mogłoby się stać. Jej sposób na siebie to wspomaganie organizmu w sposób naturalny poprzez sport, dietę. Jest przeciwna tym wszystkim naciąganiom. Wciąż ćwiczy, chodzi na jogę i uwielbia długie spacery. „Koleżanki mnie podziwiają, że mam taką werwę, ale mężczyźni już się za mną nie oglądają. Bo kobiety w pewnym wieku są przezroczyste i już się na nich wzroku nie zatrzymuje. Pogodziłam się z tym i nie narzekam”[1]- przyznaje, ale bez smutku. Zależy jej na tym, żeby wszystkie kobiety, które mają 40, 50, czy 60 lat, po prostu wierzyły w siebie, a swoim dzieciom podpowiadały rozwiązania, rozwijały ich pasje, które potem mogą stać się ich zawodem. Jest obecna w świecie mody i głęboko wierzy w to, że starsze kobiety jak najbardziej powinny mieć w nim swoje miejsce. Nie tylko te młode i piękne dziewczęta, które wyglądają dobrze we wszystkim, co się na nie założy. To nie jest trudne. Wystylizować starszą kobietę tak, by zapierała dech w piersiach – to jest wyzwanie. A pani Helena lubi wyzwania. Uśmiecha się serdecznie do 30-latek, które pracują w modelingu i boją się, że zejdą na boczny tor. Na pytanie, czy praca aktorki i modelki mają ze sobą coś wspólnego, po namyśle odpowiada, że „praca aktorska i praca modelki to dwie zupełnie inne sprawy. W pracy na sesji zdjęciowej kostium jest najważniejszy, a modelka ma za zadanie jak najpiękniej go zaprezentować. W aktorstwie kostium jest tylko dopełnieniem postaci, nad którą pracuje się na wielu poziomach. W teatrze efekt i odbiór jest natychmiastowy. Na zdjęcia trzeba poczekać, a efekt w rzeczywistości w niewielkim stopniu zależy od modelki.”[2] Jej praca jest bardziej męcząca niż praca aktorki. Największym utrapieniem jest stanie w bezruchu i czekanie.

Pani Helena, choć jest zamężna, nie ma dzieci. Czy oprócz wiekowej modelki to kolejna kontrowersja w naszym poukładanym świecie stereotypów?

[1] https://www.fakt.pl/kobieta/plotki/helena-norowicz-chce-sie-rozebrac/ppjf58t
[2] http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,17561609,80_letnia_aktorka_Helena_Norowicz_wrocila_do_pracy_.html

Przycisk LIKE chwilowo nie działa, można klikać bezpośrednio w FB – dziękuję :)